poniedziałek, 10 listopada 2014

7.

Leżąc na łóżku w swoim pokoju, cały czas śpiąc, wydawało mi się, że słyszę na korytarzu jakieś niewyraźne głosy. Znajdując się w cudownym stanie półsnu szybko pozbyłam się tego z pamięci, przypisując to nadal trwającym marzeniom sennym. Wiele razy w moim życiu zdarzało się tak, że myślałam, że z kimś rozmawiam, a to był tylko sen, albo na odwrót, myślałam, że to jest nadal sen, a jednak rozmawiałam z kimś w rzeczywistości. Tak, poranne pobudki albo w ogóle jakiekolwiek pobudki specyficznie oddziałują na mój umysł.
Cokolwiek by się na tym korytarzu nie działo, to nie jest moja sprawa.
Ułożyłam wygodniej głowę na poduszce, powracając do mojego snu, w którym to szykowałam się do wylotu do mojej wymarzonej, słonecznej Australii.
W momencie kiedy moje łóżko lekko ugięło się pod czyimś ciężarem, niemal tego nie zarejestrowałam, jednak kiedy ktoś delikatnym ruchem dłoni odgarnął z mojej twarzy kilka zbłąkanych kosmyków włosów i założył je za moje ucho, wiedziałam, że to nie sen. Ktoś był w moim pokoju, leżał na moim łóżku i, sądząc po ciszy panującej do okoła, wpatrywał się we mnie bez skrępowania. Momentalnie otworzyłam swoje oczy.
Moja mina musiała naprawdę wyglądać co najmniej dziwnie, bo pierwszą reakcją osoby leżącej na moim łóżku było parsknięcie śmiechem. Uniosłam lekko swoje ciało, opierając jego ciężar na lewym łokciu i starając się uzmysłowić sobie, że naprawdę już nie śpię.
-Nie przywitasz się? - usłyszałam i to było potwierdzenie, którego potrzebowałam. Momentalnie rzuciłam się na osobę, którą miałam tuż obok siebie, a kiedy jego ramiona oplotły mnie w czułym uścisku, nigdy nie czułam się lepiej.
-Wiesz jak cholernie za tobą tęskniłam? - mruknęłam z twarzą wtuloną w jego szyję.
-Sądząc po przywitaniu, jakie mi zgotowałaś, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. - Marc zaśmiał się lekko, przejeżdżając swoją dłonią w górę i dół moich pleców. - To było stanowczo zbyt długo jak dla nas. - dodał. Nie miałam najmniejszej ochoty ruszać się z tego łóżka na milimetr, a ręka Marc'a, która nadal gładziła moje plecy sprawiała, że miałam ochotę zostać w tej pozycji na długi, długi czas. Takie pobudki to ja rozumiem!
-Co ty tu w ogóle robisz? - zapytałam, odsuwając się w końcu od niego i siadając na pościeli. Marc wygodniej ułożył sobie moją poduszkę pod głową i zapewne ostatnie o czym teraz myślał, to pójście w moje ślady. Lekkie cienie pod jego oczami jasno sygnalizowały, że musi być zmęczony.
-Tu, w sensie, że w twoim łóżku, tu, w sensie, że w Barcelonie, czy tu, w sensie, że w Hiszpanii? - zapytał, uśmiechając się w ten swój unikalny i niepowtarzalny sposób. Matko, jak mi tego brakowało! Widzieć ten uśmiech na żywo, coś cudownego.
-Chyba wszystkie trzy. - niedbałym gestem ręki odgarnęłam swoje włosy, które uparcie kierowały się ku mojej twarzy.
-Zacznę od końca. - odchrząknął. - W Hiszpanii jestem od wczoraj. Późnego wczoraj. W środę skończyliśmy testy i w czwartek w końcu puścili nas wolno. W Barcelonie jestem od jakiejś godziny, licząc od momentu minięcia tabliczki administracyjnej, a w twoim łóżku jestem od kilku minut i zdecydowanie podoba mi się ten stan rzeczy. Powinienem się tutaj znajdować dłużej i częściej, ale nad tym jeszcze popracujemy. - kolejny szeroki uśmiech i wymowne poruszanie brwiami. No po prostu musiałam parsknąć śmiechem. Ten człowiek jest nieziemski.
-Mówiłam ci już dzisiaj, że masz z garem?
-No a było tak przyjemnie... - westchnął z udawaną rezygnacją. - Mówisz mi to za każdym razem kiedy się widzimy, ale i tak wszyscy doskonale wiedzą, że mnie uwielbiasz, masz do mnie słabość i beze mnie to w ogóle ani rusz. - dodał, wyciągając w moją stronę swoje ręce. Niewiele myśląc ponownie się w niego wtuliłam, przymykają oczy i delektując się tą chwilą. Marc powrócił do gładzenia moich pleców swoją ręką, a następnie zajął się przeczesywaniem moich zapewne kompletnie rozczochranych włosów. Było mi tak przyjemnie, tak dobrze i tak błogo, że sama nawet nie wiem, w którym momencie moje powieki opadły na dobre i najzwyczajniej w świecie zasnęłam.

***

Kolejna pobudka dzisiejszego dnia była równie wspaniała, co ta pierwsza. Ponownie ktoś delikatnym ruchem dłoni, muskając opuszkami swoich palców mój policzek, odgarnął mi z twarzy zbłąkany kosmyk włosów. Automatycznie na moich ustach pojawił się lekki uśmiech, a ciało delikatnie zadrżało. Powoli wybudzałam się ze swoich sennych marzeń, rejestrując zmysłami coraz więcej szczegółów.
Leżałam na czyimś torsie, który unosił się i opadał w rytmie spokojnego oddychania, byłam w stanie wyczuć zapach zniewalających perfum, mogłam usłyszeć cicho, ale pewnie bijące serce i pierwszą moją myślą było: jestem w domu. Mimowolnie westchnęłam, wtulając się jeszcze mocniej w osobę, która zaśmiała się cicho, widząc moje poczynania. I właśnie ten śmiech sprawił, że moje powieki nareszcie się uniosły, sen wypuścił mnie ze swoich objęć, a po uniesieniu lekko wzroku mogłam bez problemu wpatrywać się w twarz mojego przyjaciela. I był to absolutnie fantastyczny widok.
-O matko, trochę mi się przysnęło. Przepraszam. - przetarłam dłonią oczy, chcąc zmazać z nich resztki snu i zmusić je do złapania ostrości widzenia.
-Nic się nie stało, też się na moment zdrzemnąłem. - nadal się uśmiechał. Mówiłam już, że uwielbiam, kiedy to robi? - Poza tym chyba obojgu było nam to potrzebne. - dodał, a ja przyjrzałam się uważniej jego twarzy, której nie szpeciły już ciemne wory pod oczami.
-W takim razie nie przepraszam. - stwierdziłam, ponownie kładąc swoją głowę na jego torsie. - Już prawie zapomniałam jak cholernie wygodny jesteś. - parsknął wesołym śmiechem.
-Co jak co, ale komplementy to ty umiesz prawić jak nikt inny. - cały czas się śmiał, a każdy, kto to kiedyś słyszał, to wie, że nie można przejść obok tego obojętnie. Od razu do niego dołączyłam. - Następnym razem to ja muszę przypomnieć sobie jak wygodna ty jesteś. - dodał, muskając palcem wskazującym czubek mojego nosa.
-Hola, hola, panie Marquez? Co to za plany? Jakie następnym razem? Nie zapędza się pan przypadkiem?
-Droga pani. - odchrząknął teatralnie. - Ani trochę się nie zapędzam, bo doskonale wiem, że bardzo szybko powtórzymy dzisiejszą sytuację. Mamy przed sobą wolny weekend i kto wie jaka magia może się w tym czasie zdarzyć. - powiedział i tym razem to ja pierwsza się zaśmiałam.
-Masz z garem.
-Ale to uwielbiasz. - stwierdził i ciężko było się z tym nie zgodzić. - A teraz może wstaniemy z tego łóżka, zanim dzień się skończy? Tak, wiem, to totalnie do bani, że takie słowa wyszły z moich ust, ale szczerze powiedziawszy zrobiłem się lekko głodny, a poza tym muszę cię jeszcze ochrzanić za tę nocną akcję, a trochę ciężko mi się skupić, kiedy znajdujemy się w tej pozycji. - dodał chwilę później, unosząc lekko brew ku górze.
-A już myślałam, że zapomniałeś. - przewaliłam oczami, podnosząc się na łóżku do pozycji siedzącej. - Serio, nic się nie stało, jestem już dużą dziewczynką, potrafię o siebie zadbać i naprawdę nie ma co z tego robić wielkiej afery. Dotarłam w całości do domu, nikt mnie po drodze nie zaczepiał, nikt nie zaciągnął w ciemny zaułek, żadna katastrofa się nie zdarzyła... Nie jestem jedyną dziewczyną na świecie, która zdecydowała wrócić w ten sposób do domu. Gdybym wiedziała, że tak zareagujesz, to prawdopodobnie w ogóle bym do ciebie nie zadzwoniła i byłoby po problemie. - wzruszyłam ramionami, bagatelizując całą sprawę. Serio, robi z igły widły.
-Skończyłaś? - zapytał, również podnosząc się do pozycji siedzącej, tuż naprzeciwko mnie. Posłałam mu oburzone spojrzenie. - To teraz posłuchaj mnie uważnie, bo nie chcę się powtarzać. - zaczął, kiedy zauważył, że nie mam już ani słowa więcej do dodania. - Nie interesuje mnie, co robią inne dziewczyny. Szczerze, na moje, mogą włóczyć się nocami ile chcą i gdzie chcą. Interesujesz mnie ty i nawet bardzo obchodzi mnie to, co się z tobą dzieje. Jestem zawsze lekko nieswój, kiedy nie mam cię na oku i to zrozumiałe, że kiedy ty urządzasz sobie samotne, nocne i na dodatek piesze wycieczki po Barcelonie, to poziom mojego strachu o ciebie osiąga niebotyczne rozmiary. - widząc, że chcę coś dodać, położył mi swój palec wskazujący na ustach. - Daj mi dokończyć. - jego wzrok sprawił, że kiwnęłam tylko potakująco głową. - Przypomnij sobie jak bardzo ty się boisz za każdym razem, kiedy wsiadam na motocykl na zawodach. Strach wtedy daje o sobie znać, prawda? - ma rację. Stuprocentową. - Więc wyobraź sobie jak ja się czuję, kiedy ty robisz takie rzeczy, gdzie spotkać cię może sto razy więcej złych rzeczy niż mnie na torze . Teraz łapiesz dlaczego jestem zły? - zapytał, chwytając moje dłonie w swoje. Kiedy spojrzałam na to z jego punktu widzenia, tak, jak mi to właśnie przedstawił, no to cóż... Miał rację. Znowu. Kiwnęłam głową. - I obiecujesz, że już nigdy więcej tego nie zrobisz? - dodał.
-Obiecuję.
-Cieszy mnie to bardzo. - na potwierdzenie swoich słów uśmiechnął się w ten swój niesamowity sposób. - A teraz chodź się przytul i wstajemy, zanim mój żołądek zje mi wątrobę. - dorzucił, na co prychnęłam śmiechem, ale potulnie wykonałam jego polecenie.
Mówiłam już, że jestem szczęściarą, że go mam?

***

Po krótkiej, aczkolwiek intensywnej debacie zdecydowaliśmy wspólnie z Marc'iem udać się na obiad na miasto. Stwierdziliśmy, że knajpka znajdująca się jakieś 3 minuty spaceru od mojego bloku jest średnio zachęcająca, tak więc oboje wpakowaliśmy się do samochodu Hiszpana i ruszyliśmy w drogę. Jazdę umilał nam Ed Sheeran, którego piosenka "Sing" rozbrzmiewała właśnie w jednym z radiów. Z racji tego, że oboje uwielbialiśmy tego wokalistę i ten konkretny utwór, bez śpiewania na cały głos się nie obeszło. Tak, czasami zachowujemy się jak takie trochę nieogarnięte dzieci, ale kto by się tym przejmował? Na pewno nie my. Tym bardziej kiedy Ed'a zastąpiła piosenka zespołu The Vamps, którym to jestem absolutnie oczarowana. Marc chyba wiedział, co go czeka, bo w żartach zasłonił sobie prawe ucho, czekając na moją reakcję. Tak, to była naprawdę udana podróż.
Znalezienie miejsca parkingowego graniczyło niemal z cudem, zwłaszcza o tej godzinie, w piątkowe popołudnie, w centrum Barcelony. Po kilkunastu minutach bezcelowego jeżdżenia w kółko, w końcu udało nam się coś znaleźć. Alleluja!
O ile z parkingiem jakoś poszło, o tyle ze spokojnym dojście do restauracji było już znacznie gorzej. Poruszanie się po Hiszpanii lub pokazywanie z Marc'iem w miejscach publicznych, to tak, jakby zabrać na spacer jakiegoś idola nastolatek. Momentalnie zostaliśmy otoczeni przez jego fanów, którzy prosili go o autograf bądź wspólne zdjęcie. Mój przyjaciel z naprawdę anielską cierpliwością podpisywał wszystko, co podtykali mu pod nos i uśmiechał się do niezliczonej ilości zdjęć. Czy byłam przytłoczona? To chyba mało powiedziane! Stałam lekko skołowana i zdecydowanie nie wiedziałam jak się odnaleźć w tej sytuacji. Marc chyba musiał to zauważyć, bo szybko chwycił moją dłoń w swoją i zwrócił się do otaczających go fanów:
-Przepraszam, ale naprawdę musimy już iść. - spodziewałam się, że wszyscy przyjmą to zdecydowanie inaczej, aniżeli spokojne przepuszczenie nas w tym małym tłumie i po prostu pozwolenie nam odejść. Serio?
Nie chcąc ryzykować kolejnej tego typu atrakcji, weszliśmy do pierwszej z brzegu restauracji, zajmując stolik gdzieś w głębi, z dala od wścibskich spojrzeń pozostałych osób zebranych w środku.
-Niemal zapomniałam jak to jest wychodzić z tobą gdziekolwiek. - zaczęłam, kiedy od naszego stolika odszedł kelner, przyjmując wcześniej nasze zamówienie. Całe szczęście trafiliśmy na restaurację, w której serwowano dania kuchni włoskiej, a nie jakieś egzotyczne eksperymenty. Za nic w świecie bym ich nie ruszyła!
-Taa, w tej kwestii nic się nie zmieniło od ostatniego razu. - westchnął. - Przepraszam.
-Daj spokój. - przewaliłam oczami. - Twoi fani są niesamowici! I na dodatek nie robili żadnych problemów. Widziałeś tę radość na ich twarzach? Coś niesamowitego! - posłałam w jego kierunku promienny uśmiech.
-Tak, to jest ta przyjemna strona. - odpowiedział mi tym samym gestem. - Ale czasami potrafią też nieźle zajść za skórę i wtedy robi się nieciekawie. Albo robią jakieś dziwne rzeczy, które średnio przypadają mi do gustu.
-Jak na przykład ta fanka w Argentynie, która próbowała cię pocałować? - parsknęłam cichym śmiechem, a Marc skrzywił się, lekko zażenowany. - Widziałam Sideways Glance i muszę przyznać, że uciekłeś przed nią jak zawodowiec. - dodałam, cały czas się śmiejąc.
-Nic innego mi nie pozostało. Nachalność to zdecydowanie powinno być jej drugie imię, nie ważne jak w ogóle brzmi te pierwsze. - stwierdził. - Mam pewne granice.
-Czyli jakbym teraz się na ciebie rzuciła z zamiarem wycałowania twojego policzka, to uciekłbyś stąd z krzykiem? - nadal bawiła mnie ta sytuacja, a przed oczami widziałam ten moment z rundy w Argentynie, uwieczniony przez jedną z kamer.
-Jesteśmy w miejscu publicznym, nie chciałbym robić afery więc pewnie potulnie bym się na wszystko zgodził i ewentualnie przeżywał to potem w samotności. - wyszczerzył się, na co ponownie parsknęłam śmiechem. Co za człowiek. - Rozważyłbym jeszcze zemstę, rewanż czy jakkolwiek inaczej by to nazwać.
-Zamilcz już lepiej człowiecze. - pokiwałam z rezygnacją głową i teraz to jemu było wybitnie wesoło.
Naszą niezwykle kreatywną konwersację przerwał ten sam kelner, przynosząc zamówione dania. Kucharz chyba dostał cynka, kto zamawiał, bo nie dość, że uwinął się w ekspresowym tempie to jeszcze na dodatek wszystko prezentowało się wprost niesamowicie.
-No to smacznego. - Marc chwycił w swoje dłonie sztućce.
-Smacznego. - odpowiedziałam i oboje zabraliśmy się za jedzenie.
I jedno wam powiem, zdecydowanie muszę zapisać sobie adres tej restauracji.


*******
Po wczorajszym dniu nadal jestem jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie, tyle w temacie :)


#MM93WorldChamp
#AlexMoto3Champ
#Tito53WorldChamp
#RufeaTeam


2 komentarze:

  1. oja,oja,oja,oja,oja,oja i ogólnie to jednak wielka HOTKA TAJM !!!! <3 <3 <3
    Spotkanie face to face yeaaaaaaaaaaaaaaaaaaaah !
    Widzę serduszka! Nie obchodzi mnie to, że Ty ich nie widzisz.JA i Wyro widzimy i koniec ! :D
    życzę Ci WENY ! i ogólnie tego żeby rozdziały nie szły Ci jak krew z nosa :D
    i ogólnie to czekam na resztę :D :D i jeszcze raz: ŁAAAAAAAAAAAŁ <33
    LKF ! x

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka pobudka... Marzenie doslownie! Sen na jawie *.* Dani i Marc sa dla siebie stworzeni, dlatego ogarnij się! Oni musza byc razem i nie widze innego wyjscia. Jak nie to wbije z armia i zobaczysz! A jak bedzie trzeba to niemca Martina zabiore ze soba i zobaczysz! Także spij z jednym okiem otwartym jeśli nie polaczysz tej pary! Kisski :* kiedy nowy rozdzial?

    OdpowiedzUsuń